"Bo my będziemy zawsze..."
Gdy się obudziłam Niall rozmawiał z mamą przez skypa... Chyba się kłócili... Z rozmowy wywnioskowałam że Maurze nie podoba sie to że razem mieszkamy... Mówiła że nikt nie wie jaka jestem naprawdę...- Przestań krzyczeć... - powiedział trochę nerwowym głosem Niall. - Obudzisz ją!
- Tak? Niech wstaje i się wynosi! To jeszcze dziecko...
- To nie twój dom... Nie rozkarzesz mi! - mówił dalej spokojnie.
- Ona nie ma ojca! Matka umarła! Oni na pewno jej nie wychowali! A może sami się pozabijali! Psychiczni!
- Jak śmiesz! - krzyknął Niall, a moje serce zadrżało.
- Ona jest idio... - chłopak trzasnął laptopem i patrzył w ziemię.
- Niall... - wyszeptałam.
Odwrócił się w moją stronę i usiadł obok mnie.
- Przepraszam... Nienawidzę jej za to...
- Nie... wszystko dob... - załamał mi się głos.
Przeszła minie fala szlochu... Blondyn objął mnie ramionami... Nastała cisza...
- Nie wiem jak ona mogła coś takiego powiedzieć... - wyszeptał po tym jak się uspokoiłam. - myślę że twoija mama była dobra... Moja matka to potwór... Jak ona... - położyłam dłoń na jego ustach.
- Pocałuj mnie... Poprostu pocałuj i będę szcześliwa...
Potem położył się obok mnie i musnął mnie w usta...
- Ja wiem jaka ty jesteś... i nigdy, nikt nas nie rozdzieli... A dziś zabieram cię na kolacje... Dobrze?
No nie mogłam mu przecież odmówić! Restauracja znajdowała się na szczycie wieżowca... Nic dziwnego, Niall kochał wysokości, a ja niestety nie zabardzo... Stolik zarezerwowany dla nas znajdował się przy samym brzegu... Znaczy sie przy szybie... Chłopak jak zwykle wciskał we mnie jedzenie... Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi wyciągnął mnie na balkon i zaczął śpiewać swoją solówke z piosenki Alive "tekst". Irlandczyk poprosił mnie żebym podeszła do rogu krawedzi... Z lekkim uporem poddałam się jego rozkazom... Nialler złapał mnie za biodra... Stanełam na pierwszej barierce i rozłożyłam ręce... Scena ta wyglądała niemal jak z Tytanica... A może lepiej? Po jakimś czasie znowu byłam na podłodze... Patrzyłam w dół... Niall zaczął całować mnie po szyi...
Widzisz kochanie... Ty się boisz spaść... Sama wysokość nie jest straszna... A ja cię nigdy nie puszczę... - po tych słowach wrócił do całowania.
Teraz w sposób taki jakgdyby próbował mnie ugryźć...
Tylko jej nie zjedz! - krzyknął ktoś z tylu...
Odwróciłam się i nie wiedziałam czy wszystko że mną O.K.
Reece!? - w tym momęcie zapragnełam znaleźć sie w jego obięciach...
Długo nie musiałam czekać... Wpadłam w jego ramiona...
To naprawdę ty... - wyszeptałam.
A jak myślisz... - pocałował mnie w czoło...
Mój chłopak odchrząknął aby przypomnieć nam że tu jest...
Ops! Przepraszam Niall... Cześć... - podał mu dłoń.
Cześć... - burknął.
Wybacz poprostu stęskniłem się za Victorią. - podrapał się po głowie.
Kochanie! Ty głupku! Nie bądź zazdrosny! Przecież wiesz że Reece to mój przyjaciel...
Ech... No już dobrze...Wejdziemy do środka?
Jasne...
Wiesz pytałem tylko Roki...
Niall!
OK, OK
A może przejdziemy się nad jezioro?
Ni...
Tak! Niall proszę!
Zbiegłam po schodach jak małe dziecko zapominając o paparazi którzy czekają na mój najmniejszy błąd. Machnęłam na nich ręką i poszliśmy dalej...
- A więc jak Reece... Znalazłeś już dziewczynę?
- A jak ci się zdaje?
- No niewiem... Wszystko jest możliwe...
- Ale nie to głąbie...- uderzył go w ramie.
- Ałaj!
- Nie no chłopaki! Ogarnijcie dupy! Niall nie wyżywaj się na nim!
- Ja...
- Jak małe dzieci... A miało być tak romantycznie!
- Dalej może być...
Podszedł i obejmując mnie zaczął śpiewać:
- "Once in a lifetime
It's just right
And we are always safe
Not even the bad guys
In the dark night
Could take it all away
Somehow it feels like nothing has changed
Right now, my heart is beating the same
Out loud someone's calling my name
It sounds like you
When I close my eyes
All the stars align
And you are by my side
You are by my side
You are by my side
You are by my side
Once in a lifetime
You were mine"
- Dlaczego tylko raz?
- Bo to trwa teraz i tylko raz... Jeślibym cię zostawiła to musisz mi obiecać że nigdy nie dasz mi sie już zranić...
*Pamiętnik Nialla*
"Teraz natomniast chrząknął Reece bo naprawdę zapomnieliśmy o jego obecności... Księżyc delikatnie odbijał się do tafli pobliskiego jeziora... Jej włosy był przesiąknięte tym blaskiem... A w oczach znowu pojawiła się ten blask... I jedynym kamieniem był on! Według mnie powinien znaleść sobie kogoś a nie tak się nam narzucać... No ale jakoś wytrzymałem... Wiem ze on też znaczy dla Victorii dość sporo... Ale ja więcej!"